Nie tylko szachy  

Posted by Noire in

W średniowieczu, podobnie jak dzisiaj, gry towarzyskie były bardzo popularną formą rozrywki ... i hazardu. Przy jednej z nich spędziłam niezapomniane godziny podczas jednego z bardzo deszczowych turniejów rycerskich - i naprawdę świetnie się bawiłam. Dość zdziwił mnie rodowód tej gry.
Popularny młynek, nazywany również "nine men,s morris" to jedna z najstarszych gier świata. Jej rodowód sięga prehistorii, a plansza do tej gry była znajdowana zarówno wyryta na statkach wikingów jak i na ławkach w chrześcijańskich kościołach oraz na dachu egipskiej świątyni. Historia tej gry jest naprawdę fascynująca i szerzej zainteresowanych odsyłam do książki L. i W. Pijanowskich "Gry Świata"
Moim zdaniem fenomen młynka polega na jego prostocie i szybkości - jest to więc według mnie idealna gra współczesnych dla rycerzy i dam z kilku powodów. Po pierwsze jest jak najbardziej historyczna i była w średniowieczu bardzo popularna (tak bardzo że w pewnym momencie kościół zakazał gry w nią w czasie postu - ciekawe czy miało to coś wspólnego z nagminnym rysowaniem plansz do młynka na kamieniach w kościołach). Po drugie jest szybka, więc między jedną walką a drugą bardzo łatwo rozpocząć i zakończyć partię. Po trzecie nie wymaga prawie żadnych rekwizytów - wystarczy znaleźć 2x po 9 podobnych do siebie kamieni i wyrysować planszę np. patykiem na piasku (to mi przypomina że świetnie gra się w nią na plaży :). Oczywiście można mieć bardziej lub mniej ozdobną planszę (poniżej jedna przenośna wykonana przeze mnie). Jeżeli ktoś nigdy nie grał - to serdecznie polecam - warto rozszerzyć swoje horyzonty i móc się pochwalić, że grało się w jedną z najstarszych gier świata.

Młynek - wersja przenośna ze szklanymi pionami

Brosza do zadań specjalnych  

Posted by Noire in ,

Ostatnio było o fibulach i ich ogromniej zalecie - wytrzymałości. Jednak w XV wieku zapinki podkowiaste, mówiąc najdelikatniej, wyszły już z mody, z na ich miejsce weszły pięknie zdobione brosze. Bardzo długo zwlekałam z wykonaniem takiej broszy z powodu zapięcia. W założeniu brosza miała spinać wełniany płaszcz bez konieczności ciągłego prostowania szpilki, lub obawy o zgubienie zapięcia (lub płaszcza). Poszukiwania gotowych zapięć, które można by dostosować spełzły na niczym, więc nie pozostało nic innego jak zrobić wszystko samemu. I tak powstała brosza do zadań specjalnych. Z jednej strony piękny krzyż, wykonany z polerowanego mosiądzu, ozdobiony naturalnymi perłami i kaboszonem malachitu, a z drugiej - zapięcie "na tura". Raczej nie bardzo przesadzę, jeżeli stwierdzę, że szybciej płaszcz pójdzie w strzępy niż to zapięcie puści lub się wygnie. Właściwie to zrobienie go zajęło więcej czasu niż całej reszty ale było warto.
"Bliźniaczą" broszę można zobaczyć tutaj.



Zapięty na ostatnią... fibulę  

Posted by Noire in ,

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam na zdjęciach zapinkę podkowiastą nie bardzo mogłam sobie wyobrazić jak się jej używa. Okazało się to całkiem proste i bardzo praktyczne. Nic więc dziwnego, że popularność tej ozdoby jest tak duża zarówno wśród odtwórców wczesnośredniowiecznych jak i wśród rycerstwa XV wiecznego (pomimo, iż w ich czasach, raczej była to już staroć). Ja oczywiście też mam swoją, chociaż ostatnio zamieniłam ją na bardziej zdobną broszę z perłami (mam nadzieję, że w wolnej chwili zamieszczę jej zdjęcie). Ogromną zaletą fibuli jest jej niezniszczalność. Właściwie można ją wrzucić gdziekolwiek do bagażu, specjalnie nie przejmując się, że się zniszczy (oczywiście należy się przejmować, że się zgubi). Do tego ostra szpilka zawsze może służyć jako broń zaczepno-obronna lub ... jako przetykacz do hakownicy (mój Rycerz kiedyś tak ją wykorzystał - pewnie dlatego, że nie miałam pod ręką szpilki :). Jeżeli zapinka jest kuta to właściwie w rękach nie sposób jej wygiąć (oczywiście jak ktoś się bardzo postara ćwiczyć na niej wyginanie podków to pewnie się w końcu uda ale na szczęście nie trafiłam na siłacza z takimi aspiracjami).
Jest jeszcze jedna mała zaleta - obecnie taka ozdoba jest właściwie nie znana, więc za każdym razem założenie jej do współczesnego stroju wywołuje małą furorę (polecam do grubych swetrów w ciemnych kolorach - prezentuje się zjawiskowo). Tutaj można pooglądać inne wzory.

Mosiężna, polerowana brosza podkowiasta

Diadem van Eyck`a  

Posted by Noire in ,

Czy kiedykolwiek zdarzyło się Wam, że zobaczyliście coś i natychmiast chcieliście to mieć? Mnie kilkukrotnie (min. w wyniku takiej chwilowej utraty zdrowego rozsądku stałam się posiadaczką ślicznych i absolutnie nie pasujących mi do niczego butów). Wracając do średniowiecza właśnie takie wrażenie zrobiły na mnie diademy na malowidłach Jana van Eyck'a. Oczywiście niektóre z nich są poza jakimkolwiek zasięgiem (np korona z obrazu Madonna in the Church) ale na inne można by się już skusić. I właśnie z takiego wodzenia na pokuszenie powstał mój diadem, który zastąpił obręcz z wcześniejszego postu.
Poniżej pierwowzór i gotowy diadem.
Kilka innych (wykonanych już dużo, dużo później) możecie zobaczyć tu.

Suckling Madonna Enthroned - 1436

Niezastąpiona szpilka  

Posted by Noire in ,

Bawiliście się kiedyś w wymyślanie 100 rzeczy do jakich można zastosować spinacz do papieru? Pamiętam, że na jakimś kursie miałam modyfikację tej zabawy tylko z filiżanką, była gdzieś pomiędzy ankietą z typów kierowania zespołem, a wymyślaniem jak największej liczby siedmioliterowych słów zaczynających się na "J". Niektóre osoby,  które kiedyś spotkały się z podobnymi łamigłówkami mają potem tendencję do wymyślania nietypowych zastosowań dla różnych rzeczy. Wydaje mi się, że taką właśnie osobą był Rycerz, którego kiedyś spotkałam na turnieju w Byczynie - jeszcze tym starym turnieju pod murami miejskimi (na marginesie, jeżeli ktoś lubi takie perełki średniowiecznej architektury to polecam - mury są naprawdę pięknie zachowane, a baszty dodają niezapomnianego uroku).
Wracając do Rycerza - jak sądzicie do czego można wykorzystać szpilkę? I to nie taką zwykłą stalową szpilkę biurową, ale mosiężną, kutą, ręcznie robioną szpileczkę z ozdobną spiralką na końcu. Normalnie białogłowy używają takich do spięcia chusty lub gremlina, czy do przypięcia rękawa, czasami nawet do wpięcia we włosy lub zamiast klamry do płaszcza - to jednak, jak się okazało, trywialne zastosowania. Wpada więc taki Rycerz w krąg Dam, rozgląda się po nas lekko "szalonym" wzrokiem (który mógłby być całkowicie inaczej zinterpretowany :) i pyta czy któraś z nas ma coś ostrego. Szybko znalazł się nożyk, nożyczki i szpikulec do jedzenia - wszystko za grube (ciężko dogodzić mężczyźnie). W końcu jego wzrok padł na szpilkę, oczka się rozszerzyły, uśmiech, graniczący z ekstazą poszukiwacza skarbów, pojawił się na ustach i ręka z wysuniętym palcem zakończonym, nie ukrywajmy, dość brudnym paznokciem wskazała drobną ozdobę. "Mogę pożyczyć?" - razem z pytaniem jego uśmiech zatoczył już drogę do połowy głowy. Oczywiście, że mógł :) Dzierżąc nową zdobycz jak włócznię nasz dzielny wojak natychmiast odwrócił się na pięcie i popędził w dal tak, że nadobnym i nieco zdziwionym niewiastą zostało jedynie "podziwianie" jego migających, białych gatek wystających nad nogawicami.
Tajemnica "niezastąpionej szpilki" wyjaśniła się trochę później - po bitwie, kiedy trochę umorusany i lekko skruszony wojak odnalazł mnie pragnąc "oddać" mi mój drobiazg. Właściwie wnioskując po mienie Rycerza sądziłam, że nie zobaczę już swojej szpileczki. Myliłam się. Wprawdzie w pierwszych słowach stwierdził, że mi ją odkupi ale potem wyciągnął ciut brudną i lekko powyginaną ozdóbkę, którą przyznaje musiał się starać wcześniej doprowadzić do pierwotnego stanu. Okazało się, że szpileczka była potrzebna aby przetkać otworek na lont w hakownicy, co z kolei było niezbędne aby z wielkim hukiem wzięła ona udział w bitwie. Udało się, szpilka się przydała ... i została podarowana artylerzyście. Ja zrobiłam sobie kolejną do pary i ... poznałam nowe zastosowanie dla szpilki.


Mosiężna szpilka


Drobne zmiany  

Posted by Noire in

Dzięki pomocy Dobrej Duszyczki zaklętej w Kamień (ogromne dzięki :) udało się zmienić nieco wygląd tej stronki - naprawdę zaczynam wierzyć, że uda się w końcu  doprowadzić ją do (prawie) idealnego wyglądu. Niestety nie można tego powiedzieć o moim mieszkaniu - w czasie kiedy dwunogi były zajęte dziwnym świecącym pudełkiem mój czterołapek odrobinę zmienił wygląd przedpokoju w mieszkaniu. Jak na każdą "dystyngowaną" księżycową pannę przystało, moja Luna cichutko i nie wzbudzając żadnych podejrzeń przerobiła w miarę uporządkowaną przestrzeń w radosny chaos.

Cóż - po takiej mordce można się było tego spodziewać :)


Niesforne schody  

Posted by Noire in ,


Na zamku w Kliczkowie są schody. Niby nic takiego - kilkanaście stopni. Najpierw kilka aby podejść pod mur zamkowy, potem kolejne by wejść na boczny dziedziniec i jeszcze parę by dostać się do bocznych drzwi, które zaprowadzą nas do środka zamczyska (zresztą niezwykle ładnego, obecnie odrestaurowanego hotelu). Potem można wybrać drogę do góry (oczywiści po schodach) do sali Dworskiej jeżeli chce się wypocząć lub stopniami nieco stromiej na dół do sali, która słynie z rycerskich biesiad do białego rana.
Właściwie to w schodach nic takiego szczególnego nie ma, jednak jeżeli postawić u ich podnóża białogłowę, w długiej sukni (a właściwie w dwóch sukniach licząc spodnią), często w długim płaszczu i do tego koszykiem lub innymi dobrami w rękach to cała sytuacja się znacznie komplikuje. Bo jak niby wejść i się nie narazić na znaczne uszkodzenia ciała, a przede wszystkim uszkodzenia stroju - od razu wspomnę, że kto w takiej sytuacji nie był nie doceni "powagi" sytuacji.
Stoi więc nasza Dama bardziej lub mniej skutecznie próbując złapać w dłonie obie suknie, podwinąć płaszcz by nie zbierał wszystkiego po schodach i unieść swój koszyk nie pozbywając się jego zawartości i kiedy wszystko wydaje się zmierzać ku szczęśliwemu zakończeniu figlarny wietrzyk zawija chustę z głowy naszej niewiasty tak, że jej część jak welon opada na oczy i skutecznie wszystko zasłania. Co począć w takiej sytuacji - można poczekać, aż inny powiew przywróci pierwotnie położenie nałęczki lub uwolnić ręce, poprawić niesforną tkaninę i ... zacząć całe przygotowania od początku.
Cała sytuacja nie byłaby zbyt uciążliwa, gdyby nie zdarzyła się 3 razy z rzędu.
Oczywiście w końcu nasza niewiasta dotarła szczęśliwie do zamku. Koszyk poniósł usłużny giermek, chusta chwilowo trafiła do ręki i dopiero w zaciszu komnat została ponownie upięta, suknie dystyngowanie zostały podniesione (aby nie zabić się na upartych schodach), a płaszcz pozamiatał wszystkie stopnie :)
To doświadczenie spowodowało jednak, że tuż po powrocie konieczne było opracowanie innego systemu przytrzymywania upartej tkaniny. Oczywiście niczego nowego nie trzeba było wymyślać - wystarczyło wykorzystać doświadczenie przodków i zrobić sobie obręcz podtrzymującą chustę.
Pamiętam, że pierwsza była okropna, wyszła krzywo i właściwie nigdy jej nie założyłam - nawet nie wiem gdzie teraz jest. Oczywiście nie uwieczniłam jej na żadnej fotografii. Potem było już lepiej - powstała wąziutka, bardzo lekka obręcz, która świetnie dopasowywała się do głowy i dobrze przytrzymywała każdą rozbrykaną nałęczkę. Oczywiście ona również nie doczekała się swojej fotografii jednak była dość podobna do tej na zdjęciu. Potem zresztą powstało całe stadko takich obręczy, które mam nadzieję do tej pory chronią swoje właścicielki przed zakusami "niegrzecznych wicherków".


Mosiężna obręcz na głowę ok. 0,7cm

Dzień drugi  

Posted by Noire in ,

I nadszedł dzień drugi ...
... beznadziejnej walki z moimi zdolnościami komputerowymi.
Dzisiaj zdjęcie niesamowitego wspomnienia, którego konsekwencje właśnie szaleją z piłeczką.
Wspomnienie miało wtedy 7 tygodni i ważyło 3kg i było cudną puchatą kuleczką zwaną Luną.
Imię oczywiście zostało, nadal jest cudna tylko troszkę większa :)
Co taka słodka istotka ma wspólnego ze średniowieczną manufakturą? Prawie nic - i to dosłownie, od kiedy jest z nami prawie nic nie udało mi się zrobić - zaczęte ozdoby i pomysły leżą (na wysokich półeczkach poza zasięgiem ząbków) i czekają. Kiedyś na pewno nadejdzie ich czas.

Luna










Na początku był Chaos  

Posted by Noire in

Na początku był Chaos ...
To chyba najlepszy opis początku pisania mojego bloga oraz początku mojej fascynacji średniowieczem. Mam ogromną nadzieję, że wkrótce mroczne arkana tworzenia bloga zostaną tylko wspomnieniem i dołączę do ogromnego grona osób, dla których jest to czysta przyjemność. Wtedy również (mam nadzieję) będę w stanie zacząć zrealizować mój mały, nieco zwariowany plan uchwycenia strzępków wspomnień i chwil związanych z tworzeniem rzeczy niezwykłych dla wyjątkowych osób.
Skąd wziął się ten plan? - oczywiście z Chaosu :) jaki panuje w mojej okolicy zawsze jak coś robię i z przykrej refleksji jak ulotna jest czasami pamięć (szczególnie po padnięciu dysku twardego z zapiskami). Tyle pomysłów, inspiracji i niezwykłych wrażeń gdzieś uleciało i ukryło się w "mrokach średniowiecza". Czasami zostało z nich tylko zdjęcie lub szkic, ale najczęściej jedynie ulotne wrażenie obecności lub nieobecności.
Właściwie to może dobrze. Zapominamy i robimy sobie miejsce na nowe rzeczy - jednak czasami chciałoby się wrócić - i właśnie dlatego powstał pomysł stworzenia tego bloga.
Pozdrawiam i zabieram się za przegryzanie sposobów sformatowania tej strony
Noire